niedziela, 28 grudnia 2014

Zaczynamy...

Thirty Seconds to mars w głośnikach, czekolada i gorąca herbata... Pewnie sobie pomyślicie "Kolejny nudny blog, bezwartościowy i do niczego". Może takich blogów jest z tysiące, no ale ja chciałabym mieć swój, o swoich przemyśleniach, o swoim życiu. Nie wiem jak długo on będzie. Może tydzień, może miesiąc, rok, cztery lata... Nie wiem. Jestem strasznie leniwym człowiekiem i można się spodziewać, że posty będą dość rzadko. Ale będę starała się je dawać jak najczęściej.

No to zaczynamy...

Skończyły się święta, a ja jak ich nie czułam przed ich nadejściem, tak ich nie czułam przez ten cały tydzień, gdy one w końcu przyszły... Były to moje pierwsze takie święta. Skończyła się cała frajda i radość, bo święta, prezenty, wyjazdy do rodziny i w ogóle... Teraz to jest dziwne. Chociaż chciałam aby te święta były piękne... prosiłam o miłość, szczęście. Może to jest za wiele? Albo po prostu byłam za mało dobra. No, ale starałam się. Czy wy też kiedyś prosiliście Boga o miłość? Nie chodzi mi tu tylko o święta, ale o cały rok. Prosiliście go, a potem się rozczarowywaliście się? Moje rozczarowanie przyszło właśnie w te święta... od bardzo dawna prosiłam o to i starałam się być dobrym człowiekiem. Pomagałam innym jak najwięcej... i pewnie to nie wystarczało. By the way

Jest to mój pierwszy post. Są to moje początki, a początki nigdy nie są najlepsze... Nie chce mi się wymieniać moich zainteresowań, cech charakteru, opisu mojego wyglądu, więc wszystkiego na pewno dowiecie się w następnych postach.

A skąd wzięła się nazwa? Szczerze mówiąc to nie wiem... zobaczyłam to kiedyś gdzieś i zapadło mi to w pamięci. Immortales sumus - jesteśmy nieśmiertelni. Rozumiem to na swój sposób i wydaje mi się, że nie jest to najgorsza nazwa na bloga.


Mam nadzieję, że przywieje tu kiedyś kogoś i znajdzie się tych kilka osób, które będą czytały moje bazgroły :) No więc do zobaczenia i życzcie mi szczęścia w prowadzeniu tego bloga.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz